Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
Download Joomla Templates by NewJackets

Niedziela

Opublikowano: niedziela, 08 sierpień 2021

Niedziela – 14.08.2022

Konferencja I:

Od ołtarza Eucharystii z darem pokoju

  1. LITURGIA PEŁNA POKOJU

W liturgii mszalnej wiele razy pojawia się słowo: „pokój”. Czasem jest w treści modlitwy o pokój wieczny dla naszych zmarłych, ale znacznie częściej dotyczy pokoju w człowieku, w Kościele i w świecie. Począwszy od pozdrowienia na początku Eucharystii:

POKÓJ wam… (gdy liturgii przewodniczy biskup!), Łaska i POKÓJ od Boga, naszego Ojca, i od Pana Jezusa Chrystusa niech będą z wami… Łaska i POKÓJ od Tego, Który jest i Który był, i Który przychodzi niech będą z wami".

W święta i uroczystości odmawiamy lub śpiewamy hymn z nocy betlejemskiej Narodzenia Pana Jezusa:

„Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi POKÓJ ludziom dobrej woli…”.

W obrzędach Komunii, po modlitwie „Ojcze nasz”, kapłan dopowiada m. in.: „Wybaw nas, Panie, od zła wszelkiego i obdarz nasze czasy POKOJEM…”.

A gdy podprowadza pod znak pokoju mówi (w zależności od okresu liturgicznego):

„Panie Jezu Chryste, Ty powiedziałeś swoim Apostołom: POKÓJ wam zostawiam, POKÓJ mój wam daję… przy Twoim narodzeniu Aniołowie zwiastowali ziemi POKÓJ… przez Twoją śmierć na krzyżu Bóg Ojciec wprowadził POKÓJ między niebem i ziemią… w dniu zmartwychwstania pozdrowiłeś uczniów słowami: POKÓJ wam… Ty zesłałeś Ducha Świętego, aby obdarzyć Kościół jednością i POKOJEM.

Następnie mówi: „Prosimy Cię, nie zważaj na grzechy nasze, lecz na wiarę swojego Kościoła i zgodnie z Twoją wolą napełniaj go POKOJEM i doprowadź do pełnej jedności”.

Bezpośrednim przygotowaniem do przyjęcia Chrystusa w Komunii św., jest ZNAK POKOJU. Kapłan kieruje do nas wezwanie, które jest błogosławieństwem pokoju:

POKÓJ Pański niech zawsze będzie z wami”.

Następnie, diakon lub kapłan. mówi:

„Przekażcie sobie znak POKOJU.

Gdy następuje łamanie chleba (właśnie od tego obrzędu wzięła nazwę cała Msza św.), wybrzmiewa wspólna modlitwa (najczęściej jest to śpiew, który towarzyszy obrzędowi łamania chleba): „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata…”.

Te słowa mogą być powtórzone wiele razy (nie koniecznie tylko trzy!), w zależności od ilości łamanego chleba. Kolejne inwokacje kończą się błaganiem: „zmiłuj się nad nami”. Natomiast przy ostatnim powtórzeniu mówi się albo śpiewa:

„obdarz nas POKOJEM.

Ostatnim akcentem liturgii Eucharystii sprawowanej przy ołtarzu jest wezwanie:

„Idźcie w POKOJU Chrystusa”.

(Na końcu konferencji znajdziemy wynotowane motywy pokoju obecne prawie we wszystkich modlitwach eucharystycznych).

  1. ROZESŁANIE MSZALNE – OBRZĘDEM MISJI

Z 72 propozycji nowych rozesłań kończących liturgię przy ołtarzu, zgłoszonych papieżowi jesienią 2005 roku, Benedykt XVI wybrał trzy: „Idźcie głosić Ewangelię Pańską”, „Idźcie w pokoju, chwaląc waszym życiem Pana”, a w okresie wielkanocnym: „Idźcie w pokoju, alleluja, alleluja”.

„Idźcie w pokoju Chrystusa”, które znamy z polskiej wersji, zatwierdzonej przez naszych Pasterzy dla Kościoła w Polsce, zastąpiło wypowiadane przez całe wieki łacińskie określenie „Ite missa est”. Słowo missa pierwotnie pochodzi od określenia missio, co znaczy posłanie, rozesłanie w świat. Z czasem używano słowa missa na określenie całej Mszy Świętej (polska msza właśnie od missa pochodzi).

Każda Eucharystia kończy się misją. Istota rozesłania leży właśnie w tym, żeby uświadomić nam wszystkim, że co prawda liturgia celebrowana przy ołtarzu właśnie się skończyła, ale chrześcijańskie powołanie (liturgia życia) trwa nadal. Całe nasze życie ma być „liturgią”, celebracją obecności Jezusa zmartwychwstałego w naszym „tu i teraz”. I tak, jak w liturgii sprawowanej wspólnotowo, także w liturgii codzienności, mamy słuchać Bożego słowa, będąc otwartym na natchnienia Ducha Świętego, na głos zdrowego sumienia, żeby pełnić Jego wolę.

Na ołtarzu naszego życia mamy codziennie i na wiele sposobów składać razem z Chrystusem ofiarę za życie świata, czyli kochać. Przecież „miłość nie jedno ma imię”...

Ponadto, podobnie jak w Eucharystii, mamy konsekrować to, co jest naszym „chlebem powszednim”, czyli świat naszej codzienności, spraw zadań, obowiązków wynikających z powołania. Mamy ten świat uświęcać osobistą świętością, czyli „najpiękniejszą normalnością, jaką może osiągnąć człowiek” (ks. M. Dziewiecki). Takie rzeczy tylko w Bogu! Taka misja tylko z Eucharystii!

Liturgia codziennego życia to budowanie Świętej Komunii, czyli wspólnoty z Bogiem i ludźmi, to tworzenie coraz dojrzalszych więzi w relacjach z innymi - w rodzinie i w każdej społeczności. To, co działo się w rytualny sposób przy ołtarzu, w zgromadzeniu Kościoła, powinno być tłumaczone na język codziennego życia i chrześcijańskiego powołania w życiu każdego z nas.

Poza tym, w słowach: "Idźcie…"  słyszymy także przynaglenie, o którym pisze św. Paweł w Drugim Liście do Koryntian: „Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał” (por. 5, 14-15).

Jest to wyraźne wezwanie misyjne dla każdego z nas. Historia tej misji, wpisanej w misję Chrystusa i Kościoła, zaczęła się w dniu naszego chrztu. To wtedy, chwilę po udzieleniu chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, wyświęcony szafarz sakramentu (biskup, prezbiter albo diakon) namaścił nas świętym olejem Krzyżma. To olej, którym namaszcza się nowoochrzczonych, a także bierzmowanych oraz wyświęcanych na prezbitera lub biskupa. Tym samym olejem krzyżma namaszcza się też ołtarz i ściany świątyni w dniu jej uroczystego poświęcenia. Namaszczeni krzyżmem świętym zostajemy obdarowani misją oraz posłani do każdego człowieka z orędziem nowego życia w Chrystusie.

Ks. dr Roman Stafin wyjaśniając głęboki sens słów liturgicznego rozesłania „Idźcie w pokoju Chrystusa”, powiedział: „Z głębi spotkania z Chrystusem w czasie przyjęcia Komunii Świętej wyrasta moc rozesłania. Zarazem powinna się rodzić potrzeba podzielenia się tym doświadczeniem. „Spotkałem Pana. Nie mogę Go zatrzymać dla siebie. Przeze mnie chce On nawiedzić innych. O tym chcę im opowiedzieć” (…) „Idźcie w pokoju Chrystusa” (…) powinno przynosić owoce, a najważniejszym z nich jest Chrystusowy pokój, pokój z Bogiem oraz z braćmi i siostrami; pokój, jakiego świat dać nie może!”.

  1. GŁOSIĆ EWANGELIĘ DZISIAJ

Nie zapominajmy jednak, że jesteśmy posłani do świata takiego jakim jest, a nie jakim według nas powinien być. Chrześcijanin idący z Eucharystii z misją pokoju nie obraża się na świat, na czasy i okoliczności swojej misji. Nie idzie przecież sam.

„Nie bój się, wypłyń na głębię, jest przy tobie Chrystus!”

Pan Jezus przed Wniebowstąpieniem zapewnił nas: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20).

Nie odwracając się plecami do świata, jak obrażony dzieciak, chrześcijan – misjonarz Pokoju, którym jest Chrystus, stara się poznać świat, do którego został posłany. Idzie z Duchem Świętym, ale musi dobrze rozeznać ducha czasu. Trzeba bowiem wiedzieć, z czym zmaga się dzisiejszy człowiek, by odpowiadać na pytania, które stawia jego duchowa bieda i coraz to nowe, wielkie i małe kryzysy.

Mówił o tym papież Franciszek, rozmawiając z młodzieżą na placu przed bazyliką Matki Bożej Anielskiej w Asyżu, w dzień św. Franciszka, 4 października 2013 r. Odpowiadając na pytania stawiane przez młodych, powiedział m.in.: Zagraża nam egoizm, ponieważ wewnątrz nas wszystkich może dochodzić do głosu podwójna osobowość: jedna mówi: «Ja, wolny, ja chcę tego...» a druga mówi: «Ja, mnie, ze mną, dla mnie...». Zawsze powracający egoizm, który nie potrafi otworzyć się na innych. Inną trudnością jest kultura tymczasowości: wydaje się, że nic nie jest ostateczne. Wszystko jest tymczasowe. Tak jak powiedziałem wcześniej: miłość dotąd, dopóki trwa. Pewnego razu słyszałem, jak kleryk — dobry — mówił: «Chcę być księdzem, ale na 10 lat. Potem się zastanowię». To jest kultura tymczasowości, a Jezus nie zbawił nas tymczasowo: zbawił nas ostatecznie!”.

I mówił dalej: „Ewangelia, orędzie zbawienia, ma dwa cele ze sobą złączone: pierwszy to wzbudzanie wiary, i to dzieje się dzięki ewangelizacji; drugi — przemienianie świata zgodnie z planem Bożym, a to następuje przez społeczne zaangażowanie chrześcijan. Nie są to dwie niezależne od siebie rzeczy, są jedną i tą samą misją: głoszenie Ewangelii poprzez świadectwo naszego życia przemienia świat! (…).

Spójrzmy na Franciszka: on czynił obydwie rzeczy, dzięki mocy jedynej Ewangelii. Franciszek sprawił, że wzrosła wiara, odnowił Kościół, a jednocześnie odnowił społeczeństwo, uczynił je bardziej braterskim, ale też dzięki Ewangelii, dzięki świadectwu. Czy wiecie, co powiedział Franciszek pewnego razu swoim braciom? «ZAWSZE GŁOŚCIE EWANGELIĘ, A GDYBY OKAZAŁO SIĘ TO KONIECZNE, TAKŻE SŁOWAMI!». Jak to? Czy można głosić Ewangelię bez słów? Tak! Za pomocą świadectwa! Najpierw jest świadectwo, a potem słowa! Tak, świadectwo!”.

Dodajmy do tego myśl wyjętą ze skarbca duchowości Zakonu Kaznodziejskiego, założonego przez św. Dominika (żył w tym samym czasie co św. Franciszek z Asyżu):

GŁOSIĆ WSZYSTKIM, ZAWSZE, WSZĘDZIE

i NA WSZYSTKIE MOŻLIWE SPOSOBY.

  1. „DZISIAJ” WEDŁUG BENEDYKTA XVI I FRANCISZKA

Dziś schorowany już emeryt (16 kwietnia tego roku skończył 95 lat!), ale wciąż będący świadkiem żywej wiary, wiernym i odważnym sługą prawdy, Benedykt XVI, dokładnie opisał pejzaż naszej chrześcijańskiej misji w świecie. Mówił w dniu inauguracji swego pontyfikatu, 24 kwietnia 2005 r.:

„…tak wiele osób żyje na pustyni. Pustynia posiada wiele form. Istnieje pustynia nędzy, pustynia głodu i pragnienia, pustynia porzucenia, samotności i zniszczonej miłości. Istnieje pustynia ciemności Boga, wypalenia duszy, gdzie zanika świadomość godności i drogi człowieka. Ponieważ tak rozległe stały się pustynie wewnętrzne, na świecie mnożą się zewnętrzne pustynie. (…) Cały Kościół, a w nim jego pasterze, tak jak Chrystus, winni wyruszyć w drogę, aby wyprowadzić ludzi z pustyni, ku życiu, ku przyjaźni z Synem Bożym, ku temu, który daje nam życie i to życie w pełni.

Wtóruje temu wezwaniu jego następca, papież Franciszek. W adhortacji „Evangelii gaudium” („Radość Ewangelii”) czytamy: Dzisiaj w Jezusowym «IDŹCIE» są nieustannie obecne nowe scenariusze i wyzwania misji ewangelizacyjnej Kościoła. Wszyscy jesteśmy wezwani do tego misyjnego «wyjścia». Każdy chrześcijanin i każda wspólnota winni rozeznać, jaką drogą powinni kroczyć zgodnie z wezwaniem Pana, jednak wszyscy jesteśmy zaproszeni do przyjęcia tego wezwania: wyjścia z własnej wygody i zdobycia się na odwagę, by dotrzeć na wszystkie peryferie potrzebujące światła Ewangelii” (nr 20).

  1. BYĆ GOTOWYM - ŚW. FRANCISZEK KSAWERY

Gdy św. Ignacy Loyola wysyłał swego przyjaciela św. Franciszka Ksawerego do Indii, to on, chociaż miał inne życiowe plany, tak wyraził gotowość na przyjęcie woli Bożej: „Panie, jestem tutaj. Co chcesz, abym czynił? Poślij mnie, dokąd chcesz, nawet do Indii, jeśli tak ma być”.

Gdy zaś okazało się, że trzeba iść jeszcze dalej, do Japonii, napisał wtedy do Ignacego:  „Ten, kto jest z Bogiem złączony i w imię Chrystusa pragnie swoje zadanie wykonać, nie zna strachu… Ufam, że Bóg, nasz Pan, rozkrzewi wiarę w tym wschodnim królestwie”.

Ale Duch Święty jest genialnym autorem nieoczekiwanych zwrotów akcji, pełnych zaskoczeń. Dlatego poprowadził św. Franciszka Ksawerego jeszcze dalej, aż do Chin. Ale utrudzony podróżą i zabójczym klimatem, potomek rodu Xavier, absolwent paryskiej Sorbony, rozchorował się na wyspie Sancian i w nocy z 2 na 3 grudnia 1552 roku oddał Bogu ducha zaledwie w 46. roku życia. Jednak jego pełen Chrystusowego pokoju list nie pozostawia wątpliwości, że był gotów iść w pokoju Chrystusa nawet do Chin: „Pełni nadziei i ufności pokładanej w Bogu, podejmujemy się tego nowego zadania i jesteśmy przekonani, że imię Jezusa Chrystusa kiedyś oświetli Chiny”.

Św. Franciszek Ksawery przez całe życie szedł z Chrystusem. Jeśli zaś idziemy bez Chrystusa, możemy ulec niebezpiecznym złudzeniom, że znaleźliśmy drogę do szczęścia, do miłości, do sukcesu, do dobrobytu łatwiejszą niż mówi Bóg. A zatem, po co męczyć się z misyjnymi wezwaniami Chrystusa i Kościoła, skoro można je tak łatwo obejść? „Tym bardziej, że „dziś droga do drugiego człowieka stała się dłuższa niż droga z Ziemi na Księżyc” (ks. prof. Józef Tischner).

„Ten odkrywa wartość Sakramentu Ołtarza, kto potrafi przezwyciężyć swoje kryzysy duchowe w oparciu o ten sakrament. Kto przechodzi przez trudne etapy wiedząc, że moc, którą czerpie z uczestniczenia w liturgii Mszy świętej, wystarczy, aby pokonać wszystkie trudności, aby być odpornym na ukąszenia jadowitych węży, jakimi jest wypełniony ten świat. Ewangeliczna droga prowadzi przez pustynię” (ks. prof. Edward Staniek).

  1. ZANIM WYRUSZYSZ W DROGĘ

Gdy więc przyjmujemy Komunię Świętą, zanim jeszcze wyjdziemy poza liturgię wspólnoty, zanim usłyszymy "Idźcie w pokoju Chrystusa… Idźcie, jesteście posłani”, zapytajmy samych siebie:

  • Czy pozwalam Bogu wejść w moje życie tak do końca, „na całego”?
  • Czy cały wchodzę w misję Chrystusa i Kościoła?
  • Komu daję się prowadzić przez moje pustynie?

Inna jest pustynia dla młodych, inna dla starszych, inna dla zdrowych, inna dla chorych, ale dla wszystkich - nie do przejścia bez Boga.

W dzisiejszych, pełnych niepokoju czasach „jako chrześcijanie jesteśmy odpowiedzialni za poziom nadziei w świecie” (zm. w 1993, ks. prof. Janusz Stanisław Pasierb).

Tym bardziej, że trzeba pamiętać, iż „społeczeństwo obywatelskie znajduje się obecnie w centrum złożonego procesu kulturowego, który ukazuje koniec pewnej epoki i zarazem zdradza niepewność w obliczu pojawiających się na horyzoncie nowych czasów”  (Kongregacja Nauki Wiary).

Mimo, iż przybywa pustych miejsc w naszych kościołach, wciąż rośnie zainteresowanie różnymi prądami duchowymi. Im dalej od Kościoła, Słowa Bożego i sakramentów, tym więcej obsesyjnych fascynacji zjawiskami nadzwyczajnymi, które usiłują zastąpić dojrzałe relacje z Bogiem i bliźnimi. Dojrzałe relacje pozostawiają człowiekowi wolność wejścia i wyjścia. Tymczasem, wyrastające jak grzyby po deszczu, nowe szkoły pseudo duchowości i nowe grupy religijne nie zostawiają najmniejszego wyboru. Owszem, pozostawiają przewrotną alternatywę: „Albo z nami, albo… do piekła!” Dokonuje się to przy niefrasobliwej i natarczywej w swym przekazie autopromocji przeróżnych guru, samozwańczych liderów zasłaniających się „licencją na zawłaszczanie” jedynie słusznej drogi. Kropką nad „i” oraz zamykającym usta argumentem siły, przy braku silnych argumentów, są najczęściej prywatne doznania wewnętrzne lub arytmetyka przewagi liczebnej („przecież tylu ludzi do nas przychodzi, więcej niż do parafii! itd. itp.).

„W czasach, w których niepokojąco szybko rośnie „moralna próżnia”, a wraz z nią mnożą się zastępy „fałszywych bóstw” i „złych proroków”, pogłębia się także dystans pomiędzy bogatymi i ubogimi, pomiędzy „sferą globalną”, a „społecznościami lokalnymi (…) W konsekwencji poszerzająca się marginalizacja (wykluczenie), np. nieposzanowanie godności drugiego człowieka, lekceważenie waloru solidarności i dobra wspólnego, ma też swoje skutki” (ks. dr hab. Arkadiusz Wuwer).

Powierzchowne diagnozy problemów („Takie było przeznaczenie!”) i zafałszowane spojrzenie na człowieka i jego naturę (a antropologicznych „majsterkowiczów” wciąż przybywa) nie pomagają, lecz pogłębiają kryzys, wywołując niepewność, podważenie poczucia bezpieczeństwa znajdowanego dotychczas w wierze opartej na tzw. tradycyjnej religijności.

Dlatego Pan Jezus, jeszcze przed swoją Męką, Śmiercią i Zmartwychwstaniem, zapewnił nas: «POKÓJ zostawiam wam, POKÓJ mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka!» (J 14, 27).

A przychodząc po zwycięstwie nad śmiercią, piekłem i szatanem do Apostołów, zamkniętych ze strachu w Wieczerniku, aż trzykrotnie wypowiada do nich słowa:

«POKÓJ wam» (zob. J 20, 19.21.26).

Pan dzieli się z nimi POKOJEM swojego własnego serca. (…) Źródłem Jezusowego pokoju jest Ojciec, przez którego czuje się kochany (zob. J 3,35; 5,20; 15,9) i który Go nigdy nie pozostawia samego (zob. J 8,29). (…) Syn Boży nigdy nie traci z oczu celu swego ziemskiego życia, którym jest Ojciec. (…) On jest pewien, że życie, które ma z Ojca (por. J 5,26) jest silniejsze od śmierci. Wie, że musi cierpieć i umrzeć, ale nie wątpi, że powstanie z martwych. (…) Dlatego pozostaje pełen pokoju” (Siostra M. Michaela Zych).

  1. I JESZCZE COŚ NA DROGĘ

Bardzo dobrym wyprowadzeniem nas na misyjne drogi Chrystusa i Kościoła w dzisiejszym świecie jest znana nam wszystkim modlitwa. Przypisywana św. Franciszkowi z Asyżu, była jedną z ulubionych modlitw św. Matki Teresy z Kalkuty, Misjonarki Miłości. Matka Teresa zobowiązała wszystkie swoje siostry do codziennego odmawiania tej modlitwy. Poranna Eucharystia, dłuższa adoracja Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie oraz ta właśnie modlitwa wyprowadzają codziennie wszystkie Misjonarki Miłości na całym świecie na drogi i peryferie ludzkiej biedy i zagubienia, cierpienia i głodów chleba i miłości. Słowa tej modlitwy pokazują nam jak siostry rozumieją słowa: „Idźcie w pokoju Chrystusa!”.

Modlitwa o ducha miłości

(DN 10.8)

Uczyń mnie, Panie, narzędziem Twego pokoju,

abym miłował, gdzie panuje nienawiść,

abym przebaczył, gdzie jest obraza,

abym łączył, gdzie jest kłótnia i zwada,

abym mówił prawdę, gdzie jest fałsz,

abym niósł wiarę, gdzie jest zwątpienie,

abym wzbudzał nadzieję, gdzie dręczy rozpacz,

abym rozpalił światło, gdzie panuje mrok,

abym wniósł radość, gdzie nęka troska.

Spraw, abym nie szukał pocieszenia, lecz innych pocieszał,

abym nie tylko pragnął zrozumienia, ale żebym innych zrozumiał,

abym nie szukał miłości własnej, ale miłował drugich.

Albowiem kto daje, ten otrzymuje,

kto nie szuka swego, ten odnajduje,

kto przebacza, temu zostanie przebaczone,

bo umierając, rodzimy się do życia wiecznego.

______

Pierwsza Modlitwa Eucharystyczna, czyli Kanon Rzymski:

„Obdarz swój Kościół pokojem i jednością… Błagamy Cię, daj (…) wszystkim spoczywającym w Chrystusie  udział w Twojej radości, światłości i POKOJU.

Trzecia Modlitwa Eucharystyczna:

„Prosimy Cię, Boże, aby ta Ofiara naszego pojednania z Tobą sprowadziła na cały świat POKÓJ i zbawienie.”

Czwarta Modlitwa Eucharystyczna:

„Pamiętaj także o tych, którzy odeszli z tego świata w POKOJU z Chrystusem.”

Piąta Modlitwa Eucharystyczna C:

„Niech Twój Kościół będzie żywym świadectwem prawdy i wolności, sprawiedliwości i POKOJU, aby wszyscy ludzie otworzyli się na nadzieję nowego świata.”

Piąta Modlitwa Eucharystyczna D:

„W świecie rozdartym niezgodą niech Twój Kościół jaśnieje jako znak przyszłej jedności i POKOJU.

  1. Modlitwa Eucharystyczna o Tajemnicy Pojednania – Prefacja:

„Nam także dajesz czas pojednania i POKOJU, abyśmy polecając się jedynie Twojemu miłosierdziu odnaleźli drogę powrotu do Ciebie, otwierając się na działanie Ducha Świętego nowym życiem żyli w Chrystusie, wychwalali nieprzerwanie Twoje imię i służyli braciom.”

  1. Modlitwa Eucharystyczna o Tajemnicy Pojednania:

„Obchodząc pamiątkę śmierci i zmartwychwstania Twojego Syna, który jest naszą Paschą i naszym POKOJEM…”

       2. Modlitwa Eucharystyczna o Tajemnicy Pojednania – Prefacja:

„Twój dar, Ojcze, sprawia, że szczere szukanie POKOJU gasi spory, miłość zwycięża nienawiść, a pragnienie zemsty ustaje przez przebaczenie.” 

  1. Modlitwa Eucharystyczna o Tajemnicy Pojednania:

„On Jest słowem, które nas zbawia, i Drogą, która nas prowadzi do POKOJU… Przyjmij także nas, Ojcze święty, razem z ofiarą Jezusa Chrystusa, i przez udział w tej Uczcie eucharystycznej daj nam swego Ducha, aby została usunięta wszelka przeszkoda na drodze do zgody, i aby Kościół jaśniał pośród ludzi,  jako znak jedności i narzędzie POKOJU… Ty, który nas zebrałeś wokół swego stołu, zgromadź w doskonałej jedności ludzi z każdego plemienia i z każdego języka, razem z Dziewicą Maryją, z Apostołami i wszystkimi Świętymi na uczcie w niebie, gdzie będziemy się radować pełnią POKOJU na wieki.”

Modlitwa Eucharystyczna w Mszy z udziałem dzieci:

„Wspomagaj wszystkich chrześcijan, aby wprowadzali POKÓJ i nieśli innym radość.”

Niedziela – 14.08.2022

Konferencja II:

Duchowe dziedzictwo Ziemi Nyskiej

Kochani Pielgrzymi, tegoroczna Pielgrzymka ma szczególny wymiar. Pielgrzymujemy na Jasną Górę w czasie Jubileuszu 50-lecia naszej diecezji. Jubileusz to czas świętowania, wspomnień, podsumowań, ale także planów na przyszłość. W wymiarze religijnym, a co za tym idzie, także duchowym, Jubileusz ma jeszcze jedno ważne znaczenie. Jest to czas zmiłowania i łaski, przebaczenia, które otrzymujemy od Boga. Tradycje świętowania Jubileuszów Kościół przejął od Narodu Wybranego. W Starym Testamencie czytamy w Księdze Kapłańskiej:

 „(…)Policzysz sobie siedem lat szabatowych, to jest siedem razy po siedem lat, tak że czas siedmiu lat szabatowych będzie obejmował czterdzieści dziewięć lat. Dziesiątego dnia, siódmego miesiąca zatrąbisz w róg. W Dniu Przebłagania zatrąbicie w róg w całej waszej ziemi. Będziecie święcić pięćdziesiąty rok, oznajmijcie wyzwolenie w kraju dla wszystkich jego mieszkańców. Będzie to dla was jubileusz - każdy z was powróci do swej własności i każdy powróci do swego rodu. Cały ten rok pięćdziesiąty będzie dla was rokiem jubileuszowym - nie będziecie siać, nie będziecie żąć tego, co urośnie, nie będziecie zbierać nieobciętych winogron,, bo to będzie dla was jubileusz, to będzie dla was rzecz święta. Wolno wam jednak będzie jeść to, co urośnie na polu. W tym roku jubileuszowym każdy powróci do swej własności.  Kiedy więc będziecie sprzedawać coś bliźniemu albo kupować coś od bliźniego, nie wyrządzajcie krzywdy jeden drugiemu.  Ale odpowiednio do liczby lat, które upłynęły od jubileuszu, będziesz kupował od bliźniego, a on sprzeda tobie odpowiednio do liczby lat plonów.  Im więcej lat pozostaje do jubileuszu, tym większą cenę zapłacisz, im mniej lat pozostaje, tym mniejszą cenę zapłacisz, bo ilość plonów on ci sprzedaje. Nie będziecie wyrządzać krzywdy jeden drugiemu. Będziesz się bał Boga twego, bo Ja jestem Pan, Bóg wasz!(...)” (Kpł 25,8-17).

W czasie przeżywania Jubileuszu naszej diecezji, wspominamy różne osoby (biskupów, kapłanów, osoby życia konsekrowanego, wiernych świeckich) mające wielkie znaczenie dla istnienia naszej diecezji. Wspominamy także różne ważne wydarzenia, które przyczyniły się do powstania i funkcjonowania naszej diecezji, aż po dzień dzisiejszy. Jubileusz obejmuje osoby, wydarzenia, ale także i szczególne miejsca czy miasta naszej diecezji. Takim szczególnym miastem jest Nysa, która na drodze powstawania i funkcjonowania naszej diecezji odegrała ważną rolę. W tej konferencji chciejmy zatrzymać się nad duchowym dziedzictwem miasta Nysa dla naszej diecezji. Duchowe dziedzictwo stanowi zawsze o kształcie mentalności ludzi, którzy żyją na danym terenie, a więc ma wpływ na to, jakimi jesteśmy ludźmi.

Nysa to miasto, które swoimi początkami sięga X wieku. Jest jednym z najstarszych miast śląskich, założona jako osada przez Bolesława Krzywoustego.  Pierwszą wzmiankę w kronikach o niej (jako miasta) znajdujemy w roku 1223. Jest to data lokowania miasta na prawie flamandzkim. Leży na dawnym „szlaku bursztynowym” prowadzącym do grobu św. Jakuba w Santiago de Compostela. W Średniowieczu stanowiła też przystań dla pielgrzymów udających się do grobu św. Jakuba Starszego Apostoła. W kronikach opisujących Nysę możemy znaleźć bardzo specyficzną nazwę tego miasta, a mianowicie: „Śląski Rzym”. Taką nazwę Nysa zyskała dzięki dużej liczbie zabytków, ale także, a może przede wszystkim, dzięki ilości kościołów (dzisiaj jest 12 kościołów i 7 parafii) i klasztorów. Szczególnie ważną rolę odegrała Nysa w czasie reformacji, ponieważ stała się wtedy miastem biskupów wrocławskich, którzy znaleźli tutaj schronienie. Mieszkali w Pałacu Biskupim, w którym dzisiaj mieści się Muzeum Ziemi Nyskiej, a pobliski kościół pw. św. Jakuba Starszego Apostoła i św. Agnieszki Dziewicy i Męczennicy, wtedy jeszcze nazywanym farnym (czyli głównym), obrali jako kościół biskupi. Stąd może mieszkańcy Nysy dzisiejszą Bazylikę nazywali „katedrą”. Taka sytuacja pokazuje nam, że w tym mieście była przyjazna atmosfera dla rozwoju i wzrostu wiary. Sądząc po ilości świątyń, a także o udzielaniu schronienia biskupom, możemy wnioskować, iż mieszkańcy Nysy cenili sobie obecność Boga w ich mieście i zarazem w ich codzienności. Byli Bogu wdzięczni i swoje życie kształtowali w wierze. Liczyli się z Bogiem i poddawali się Jego Opatrzności.

Na wiarę ówczesnych mieszkańców Nysy wskazuje też pewne wydarzenie opisane w kronikach. W czasach Potopu Szwedzkiego, gdy Nysa została podpalona z czterech stron, mieszkańcy zbiegli się do kościoła św. Jakuba i prosili o ratunek. Kroniki podają, że prośba została wysłuchana i zerwała się ogromna burza z ulewą, która zagasiła pożar. Legenda dodaje, że św. Jakub pojawił się na białym koniu i żołnierzy, którzy to zrobili wytracił, ratując w ten sposób mieszkańców. To wydarzenie jest udokumentowane na obrazie, który znajduje się w Nyskiej Bazylice. Dlatego też, na pamiątkę tego wydarzenia były proboszcz ks. Mikołaj Mróz wprowadził zwyczaj rozpoczynania „Jarmarków Jakubowych” od przyjazdu św. Jakuba na koniu (żywym bądź mechanicznym).

Innym wymiarem dziedzictwa duchowego Nysy jest postać bł. Mari Luizy Merkert, założycielki Zgromadzenia Sióstr Św. Elżbiety. Ziemia, która wydaje świętych i błogosławionych musi nosić w sobie ślad Boga. W tym miejscu trzeba dodać, że rozpoczął się proces beatyfikacyjny współzałożycielki Sióstr Elżbietanek – Franciszki Werner. Osoby święte, jak pisał już św. Jan Paweł II, są dla nas darem i zadaniem. Darem, bo świętość daje Bóg. Jest to również zapewnienie Boga, jakie daje człowiekowi: „Zmartwychwstałem i jestem z tobą” oraz przekonanie, że warto i można żyć Ewangelią. To ponadczasowa wiadomość, że życie człowieka nie kończy się po tej stronie, ale ma swoje dopełnienie i ukoronowanie w Królestwie Niebieskim. Jest również zadaniem, bo święci inspirują nas do życia Ewangelią, uczą nas jak to robić, aby w ten sposób odkrywać swoją wartość i na ludzkim obliczu pokazywać Boga, obdarzać Jego Miłością. Święci inspirują nas do rozwoju własnego człowieczeństwa, aby człowiek duchowy wzrastał, aby w każdym z nas dokonała się prawda, o której pisze św. Paweł w liście do Galatów: „Żyję ja, lecz już nie ja, bo żyje we mnie Chrystus.” (Ga 2, 20). Bł. Maria Luiza Merkert uczy nas Ewangelii w praktyce, czyli bycia miłosiernym jak Miłosierny jest Bóg. Miłosierdzie uwrażliwia nas na człowieka w jego biedzie nie tylko materialnej, dzisiaj może szczególnie duchowej, emocjonalnej, społecznej. Pokazuje nam swoim życiem, że wędrownie z Bogiem przez życie jest właściwym kierunkiem naszej egzystencji. Poddając się Bożej Opatrzności, stajemy się tym, kim powinniśmy być zawsze, dziećmi Bożymi.

Jeszcze innym wymiarem duchowego dziedzictwa Nysy była obecność Wyższego Seminarium Duchownego Śląska Opolskiego. Od lat 50. ubiegłego stulecia aż do roku 1997 seminarium duchowne mieściło się Nysie. Seminarium duchowne to miejsce, które niektórzy nazywają „szkołą Chrystusa”, gdzie formują się przyszli kapłani. Ta formacja odbywa się w czterech wymiarach: ludzkim, duchowym, intelektualnym i pastoralnym. Jednak szczególne i podstawowe zadanie formacji to upodobnienie do Chrystusa, to ukształtowanie serca seminarzysty na wzór Serca Pana Jezusa. Wielu księży, których spotkałem i spotykam, z wielką nostalgią, ale też i zachwytem wspomina swoją formację w Seminarium w Nysie. Może wtedy, jak mówią, nie było takich warunków, jakie są dzisiaj w seminarium, ale był klimat. Wspominają kościół seminaryjny pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła, gdzie Pan kształtował ich serca. Wspominają park, gdzie mogli łapać oddech pośród różnych zajęć, ale też i mieszkańców Nysy. Sami mieszkańcy z wielkim żalem żegnali przenoszące się do Opola seminarium. Obecność seminarium duchownego to szczególny dar Boga. Być świadkiem (nawet dalekim) rodzącego się kapłaństwa, otaczanie modlitwą tego wydarzenia musi w nas budzić wrażliwość na przychodzącego Boga w szczególny sposób, bo w człowieku, który od momentu święceń kapłańskich staje się własnością Boga, poprzez którego Bóg może nas dotykać, także w tym wymiarze widzialnym, poprzez sprawowanie sakramentów i głoszenie Słowa Bożego.

Dziedzictwo duchowe ma to do siebie, że gdy jest przekazywane, to się rozwija. W dzisiejszej Nysie szczególne miejsce zajmuje klasztor Służebnic Ducha Świętego od Wieczystej Adoracji, popularnie zwanych „siostrami różowymi”. Siostry należą do wielkiej Rodziny św. Arnolda Jansena, założyciela Zgromadzenia Słowa Bożego, jako zgromadzenia zakonnego męskiego i żeńskiego. „Siostry różowe” zostały bardzo dobrze przyjęte w mieście i stanowią, można tak powiedzieć, źródło modlitwy za całe miasto. Do tej modlitwy adoracji razem z siostrami jesteśmy wszyscy zaproszeni. Codziennie można adorować Pana Jezusa przez cały dzień, a nawet jest i grupa osób, które adorują Pana Jezusa w nocy, w każdą I sobotę miesiąca. Oprócz „sióstr różowych” w Nysie są jeszcze obecne następujące zgromadzenia zakonne: Ojcowie i Siostry Werbiści, Ojcowie Franciszkanie, Siostry Elżbietanki, Siostry Maryi Niepokalanej (zajmują się osobami niepełnosprawnymi), a były także Siostry Felicjanki i Siostry Boromeuszki.

Ten krótki rys historyczny duchowego dziedzictwa Nysy niech będzie  dla nas podpowiedzią na przyszarzałość, na co warto zwracać uwagę w naszym życiu duchowym. Jest swoistym testamentem naszych braci i sióstr w wierze, żyjących w różnych epokach. Pokazują nam, jak ważne jest: cenić obecność Boga w naszych miastach i wioskach, w naszej codzienności. Jak ważna jest wdzięczność Bogu okazywana przez święte życie, ale też i troska o nasze świątynie. Jak bardzo potrzebne jest tworzenie kultury wiary w naszych rodzinach, miejscach pracy, szkołach. Jak potrzebna jest wiara w Opatrzność Bożą. Jak ważne jest miłosierdzie w naszym codziennym życiu, by nieść oblicze Chrystusa w ludzkich twarzach. Jak ważne jest tworzenie klimatu wzrostu powołania w naszych rodzinach i sercach młodych ludzi. Jak ważna i potrzebna jest modlitwa za kapłanów i o kapłanów, osoby konsekrowane czy święte małżeństwa.

Pielęgnując tę spuściznę, sami wzrastamy w wierze i zapisujemy nowe karty historii obecności Boga pośród swego ludu. Amen.

Niedziela – 14.08.2022 r.

bł. Bronisława, bł. Czesław

  1. Błogosławiona Bronisława

Bronisława urodziła się około roku 1200-1203 w Kamieniu Śląskim. Według tradycji ojcem jej był Stanisław Prandota herbu Odrowąż, zwany Miłosławem, a matką – Anna z Jaksów herbu Gryf. Jej pradziad Jaksa Gryfita z Miechowa, rycerz wojen krzyżowych, był fundatorem klasztoru norbertanek w Krakowie na Zwierzyńcu w latach 1162-1164. Bronisława była krewną (prawdopodobnie kuzynką) św. Jacka i bł. Czesława. Zakonnica, mistyczka, przełożona zakonu norbertanek w Krakowie (spędziła w klasztorze 40 lat).

W dzieciństwie otrzymała staranne wychowanie, a mając 16 lat wstąpiła do klasztoru. Śluby zakonne złożyła najpóźniej w 1217 roku.

Żywoty Bronisławy akcentują jej wielkie nabożeństwo do Męki Pańskiej. Ich autorzy notują, iż podejmowała też rozmaite formy pokuty i umartwienia. W najtrudniejszych chwilach udawała się do pustelni na wzgórzu Sikornik, gdzie oddawała się modlitwie i medytacji. Tam również miała widzenie Chrystusa, który jej obiecał: "Bronisławo, krzyż mój jest twoim, lecz i chwała moja twoją będzie".  Utrzymywała stały kontakt ze św. Jackiem. Od niego nauczyła się modlitwy różańcowej, którą wzbogaciła duchowość swojego zakonu.

W czasie zarazy w 1224 r. z wielkim zaangażowaniem służyła chorym, rozdawała leki i ubrania, karmiła głodnych. Najtragiczniejsze wydarzenie w dziejach klasztoru i samej Bronisławy wiązały się z  najazdem tatarskim w 1241 r. Mniszki ukryły się wtedy wśród zalesionych skał, które dotąd noszą nazwę Skał Panieńskich; klasztor zaś został splądrowany i spalony. Ród Odrowążów wspomógł odbudowę kościoła i klasztoru.

Kiedy umierał św. Jacek (15 sierpnia 1257 r.) miała wizję tryumfalnego wprowadzenia go przez Matkę Bożą do nieba. „Bronisławo, córko moja, jestem Matką miłosierdzia, a ten którego widzisz, to brat twój Jacek, którego do wiecznej chwały prowadzę.” – miała usłyszeć od Matki Bożej.

Zmarła 29 sierpnia 1259 r. na wzgórzu Sikornik (nazwanym później Górą bł. Bronisławy) podczas modlitwy i tam została początkowo pochowana, ponieważ kościół i klasztor nie były jeszcze w pełni odbudowane po zniszczeniach tatarskich. Po zakończeniu odbudowy ciało Bronisławy zostało przeniesione i umieszczone we wschodniej ścianie kościoła, a następnie miejsce to zamurowano, z uwagi na ewentualność kolejnych najazdów.

W 1703 roku na wzgórzu zbudowano kapliczkę ku jej czci. Kiedy w 1707 r. w Krakowie szalała cholera, mieszkańcy Zwierzyńca przypisywali wstawiennictwu Bronisławy, że ich dzielnicę epidemia szczęśliwie ominęła. W 1759 r. rozbudowano kaplicę i zaczęto w niej odprawiać Msze św., a także prowadzić księgę łask otrzymanych za jej pośrednictwem. W 1787 r. miejsce to odwiedził król Stanisław August Poniatowski.

Grób Bronisławy odnaleziono dopiero w 1604 r. Przy remoncie kościoła znaleziono pęknięcie w murze w ścianie północnej. Legenda głosi, że tę szczelinę wskazał rój pszczół. Znalezione po raz drugi kości Bronisławy w roku 1782 przełożono do podwójnej trumienki i umieszczono w ścianie nawy południowej kościoła, obok ołtarza św. Anny.

23 sierpnia 1839 r. papież Grzegorz XVI zatwierdził pradawny kult oddawany Bronisławie. 5 maja 1840 r. papież zatwierdził miejsce jej kultu, jako błogosławionej, w Krakowie, w kościele zwierzynieckim, a 31 sierpnia tego samego roku zezwolił na jej kult w całym zakonie norbertanek i w diecezji krakowskiej. Beatyfikację Kraków obchodził bardzo uroczyście przez kilka dni. Kulminacyjny punkt zaplanowano na 2 grudnia 1840 r. Z kościoła dominikanów wyruszyła procesja przez miasto do kościoła Norbertanek. Niesiono w niej trumienkę z relikwiami i osobny relikwiarz z głową Bronisławy. Jest patronką diecezji opolskiej oraz dobrej sławy.

  1. Błogosławiony Czesław

Czesław urodził się około 1180 roku w Kamieniu Śląskim. Krewny św. Jacka należał wraz z nim do otoczenia biskupa krakowskiego, Iwo Odrowąża. Miał zajmować stanowisko kustosza kolegiaty sandomierskiej. Jako kapłan diecezjalny w 1220 lub 1221 r. wstąpił do dominikanów. Habit otrzymał z rąk samego św. Dominika w Rzymie.

W 1222 roku przybył z innymi współbraćmi, w tym ze św. Jackiem Odrowążem, do Krakowa. Tam przyjął ich uroczyście Iwo Odrowąż w otoczeniu kleru i ludu. Pierwsi dominikanie zamieszkali w Krakowie, oddając się pracy kaznodziejskiej i duszpasterskiej. W roku 1225 biskup Pragi zaprosił dominikanów do stolicy Czech. Wysłano tam Czesława z kilkoma ojcami. Czesław tym samym stał się założycielem rodziny dominikańskiej na ziemi czeskiej.
Po założeniu klasztoru w Pradze (1225) udał się do Wrocławia. Tamtejszy biskup, Wawrzyniec ofiarował dominikanom parafialny kościół św. Wojciecha. Zachował się dokument przekazania świątyni, datowany 1 maja 1226 r. Tam Czesław pozostał jako przeor do roku 1231, kiedy to został przez kapitułę wybrany na prowincjała dominikanów (1233-1236).

Właśnie jako prowincjał brał udział w kapitule generalnej w Bolonii i w kanonizacji św. Dominika w Rzymie (1234). Po złożeniu urzędu, pozostał nadal przeorem w klasztorze wrocławskim, aż do śmierci (ok. 1242).

Jan Długosz przytacza pobożną legendę o tym, jak Czesław swoją modlitwą uratował Wrocław od najazdu Tatarów i całkowitego zniszczenia w roku 1241. Podanie głosi, że Czesław modlił się o ocalenie miasta, wychodząc często na jego wały i zachęcając dzielnych obrońców do oporu. Na mury piastowskiego grodu spadły kule ognia. Obrońcy pierzchli. Czesław nie wahając się i nie zważając na ogromne niebezpieczeństwo, wyszedł na mury miejskie, by poprowadzić procesję. Szedł na jej czele. W ręku niósł Najświętszy Sakrament. Głośno wołał do Boga, błagając Go o ratunek. Jan Długosz pisze, że ze łzami w oczach prosił o wstawiennictwo.

Legenda głosi ponadto, że dzięki wstawiennictwu zakonnika kule zaczęły przelatywać nad miastem, nie wyrządzając krzywdy mieszkańcom. Więcej, zaczęły spadać na Tatarów, którzy, widząc cud, odstąpili od oblężenia. Toteż w ikonografii błogosławiony przedstawiany jest z kulą ognistą lub ze słupem ognia nad głową.

Gdy Wrocław wyszedł - przynajmniej częściowo - obronną ręką z wojennej zawieruchy, mieszkańcy przypisywali uratowanie miasta modlitwom i wstawiennictwu Czesława, którego wiara złamała siły nieprzyjacielskie.

Według tradycji dominikańskiej błogosławiony Czesław miał umrzeć 15 lipca 1242 r. Zaraz po śmierci odbierał cześć jako święty. Niebawem nad jego grobem w kościele dominikanów we Wrocławiu wystawiono ołtarz. Cześć od dawna mu oddawaną zatwierdził papież Klemens XI 18 października 1713 roku, dokonując beatyfikacji.

Ciało bł. Czesława spoczywa w dominikańskim kościele św. Wojciecha w osobnej kaplicy. Kiedy w czasie zdobywania Wrocławia w roku 1945 cały kościół legł w gruzach, zachowała się jedynie kaplica z relikwiami błogosławionego. Od 1963 roku jest patronem Wrocławia.

Podobnie jak św. Jacek (przy którego grobie bracia umieścili słowa: Tu leży brat Jacek mocen wskrzeszać umarłych) Czesław już za życia cieszył się sławą cudotwórcy. W jego biografii zapisano historię pewnej matki, której dziecko utonęło w Odrze. Ciało znaleziono dopiero po ośmiu dniach, ale ufna w modlitwy i cudotwórczą moc Czesława, kobieta pobiegła do klasztoru i prosiła świątobliwego zakonnika, aby wskrzesił chłopca. Według zachowanych świadectw Czesław padł na kolana i gorąco się modlił, po czym rozkazał dziecku, by ożyło. Chłopiec powstał żywy i zdrowy jak dawniej.