Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
Download Joomla Templates by NewJackets

Środa

Środa – 16.08.2023

Konferencja I: Co to znaczy, że Kościół jest jeden i powszechny?

ks. Michał Ludwig

WSTĘP

Można o Kościele wiele powiedzieć, ale trudno jest podać jego definicję. Bo zawsze, gdy próbujemy jakąś wielką prawdę ująć w krótkie zdanie, to łatwo jest stracić głębię. Tak jest chyba z większością prawd naszej wiary, podobnie z wiarą w Kościół.

Dlatego przez wieki Kościół, kiedy naucza sam o sobie, podaje między innymi 4 cechy, które go opisują, zamiast podawać definicję. Już od IV wieku chrześcijanie w swoim wyznaniu wiary wyrażają wiarę w „jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”. Te 4 przymiotniki, które znamy z każdej niedzielnej i świątecznej Mszy św., nazywane są też przymiotami Kościoła, jego cechami charakterystycznymi. Pokazują one tajemnicę Kościoła z różnych stron, i w ten sposób można go lepiej zrozumieć. To trochę tak, jak z rzeźbą, którą można podziwiać z różnych perspektyw, i dopiero potem można mieć pełny obraz całego dzieła.

Pozwólcie, Bracia i Siostry, w tej konferencji na objaśnienie dwóch przymiotów, jakimi są jedność i powszechność Kościoła. Od razu trzeba dodać, że to nie powinien być tylko suchy wykład teologiczny – bo mówimy przecież o Kościele, czyli o nas wszystkich, o wspólnocie ochrzczonych, którzy wierzą w Chrystusa. Będzie to zatem połączenie prawd wiary z naszymi zadaniami, jakich te prawdy od nas wymagają. Każdy z czterech przymiotów Kościoła trzeba rozumieć na dwa sposoby:

1) Jest to dar Boży; coś, co nie pochodzi od ludzi, ale od Założyciela Kościoła, czyli od Jezusa.

2) Ten dar jest jednocześnie zadaniem, pewnym ideałem, marzeniem o Kościele, do którego ciągle – jako wierzący – powinniśmy dążyć.

Tak też będziemy komentować jedność i powszechność Kościoła: najpierw spróbujemy zrozumieć, na czym one polegają, a potem będzie o zadaniach, które wynikają z tego, że Kościół jest jeden i powszechny.

I jeszcze jedna rzecz w ramach wstępu: przez cały czas poruszamy się tutaj w obszarze prawd wiary, a wiemy przecież, że w wierze nie ma nigdy matematycznej, stuprocentowej pewności. Zawsze pozostanie nam pewna przestrzeń na tajemnicę, na nieznane, na coś, czego nasz rozum nie do końca potrafi pojąć, a gdzie pozostaje nam tylko uwielbiać Boga za głębię prawd, które nam objawił. Zatem, jeśli coś będzie dla nas trochę niezrozumiałe, to nie trzeba się od razu poddawać. Do rozumienia prawd wiary nie dochodzimy od razu: wiara jest drogą, na której dopiero z czasem odkrywamy coraz głębsze prawdy o Bogu, o człowieku czy właśnie o Kościele.

CO TO ZNACZY, ŻE KOŚCIÓŁ JEST JEDEN?

Jeżeli jest jeden Kościół, to najprościej mówiąc, oznacza to, że nie ma jakiegoś drugiego Kościoła. Tak samo jak jest jeden Bóg, jedna wiara, jeden chrzest – tak samo wierzymy, że jest tylko jeden Kościół. W naszym wyznaniu wiary wykluczamy zatem, że istnieją jeszcze jakieś inne Kościoły niż Kościół Chrystusowy.

I tu trzeba by podać pewną trudność. Bo może od razu ktoś pomyślał, że przecież poza Kościołem Katolickim słyszy się często jeszcze o Kościołach prawosławnych czy protestanckich (przykładowo). I jak to pogodzić z prawdą o tym, że Kościół jest jeden?

  • • Czy to może znaczy, że tylko Kościół Katolicki jest tym prawdziwym Kościołem, a inne to tylko niby-Kościoły?
  • • A może ktoś inny pomyśli, że jest jeden Kościół, ale w różnych „odsłonach”, w zależności od tradycji wyznaniowej?

Od razu trzeba dodać, że powyższe pytania, szczególnie to pierwsze, pojawiają się często w wątpliwościach ludzi wierzących, a łatwo mogą wprowadzić w błędne rozumienie tajemnicy Kościoła.

Przeczuwamy, że ten temat może zrodzić wiele dyskusji, do czego jeszcze zachęcam w ciągu dalszych godzin pielgrzymowania. Najpierw spróbujmy jednak zrozumieć dokładnie jedność Kościoła. Ma ona dwa wymiary:

1) Kościół jest jeden, czyli jest jedyny, inaczej mówiąc: niepowtarzalny.

2) Kościół jest jeden i jest w ten sposób niepodzielony.

Więc mówiąc krócej: mówiąc, że Kościół jest jeden, mówimy, że jest niepowtarzalny i niepodzielony.

O wiele łatwiej jest mówić o tym, że Kościół jest niepowtarzalny. A jest tak dlatego, że ma jednego założyciela – Chrystusa. Jest też jedno ostateczne przymierze zawarte przez Jezusa i jeden cel, do którego wszyscy zmierzamy. Będzie nim Kościół wszystkich zbawionych w niebie.

Już o wiele więcej czasu trzeba by poświęcić temu, co znaczy, że Kościół jest niepodzielony. Kłóci się nam to z faktem, że obok Kościoła katolickiego istnieją przecież też inne wyznania chrześcijańskie, jak chociażby obecne w naszej diecezji Kościół ewangelicko-augsburski czy Kościół prawosławny. Żeby sobie z tym poradzić, trzeba zawsze mieć na uwadze, że Kościół to nie tylko ludzie, ale Kościół to rzeczywistość Bosko-ludzka. Czyli poza elementem widzialnym ma jeszcze w sobie coś niewidzialnego.

Możemy to porównać do Najświętszego Sakramentu, gdzie nasze oczy widzą białą hostię, ale wiara podpowiada, że pod jej postacią jest ukryty Jezus.

Albo inny obraz: góra lodowa ma swój czubek, który widać nad powierzchnią wody, ale ma też dużą część zanurzoną w wodzie, o wiele większą niż jej czubek – i tej części nie widać. Porównanie do góry lodowej jest dlatego tak dobre, bo pokazuje, że to, co jest ukryte, jest większe niż to, co widać. Podobnie jest z Kościołem: łatwo skupić się tylko na instytucjach czy ludziach, a przecież w Kościele najważniejszy jest sam Pan Bóg!

To pomaga zrozumieć jedność Kościoła. W sferze niewidzialnej, ukrytej – Kościół ciągle jest jednością, jest niepodzielony. Ta jedność jest Bożym darem i my, jako ludzie, nie możemy jej w jakiś sposób rozedrzeć. Ta jedność wynika z jedności Osób Boskich w Trójcy Świętej. Trwamy też w niej przez to, że jesteśmy jak latorośle wszczepieni w krzew winny, którym jest Chrystus.

Ale, niestety, jesteśmy podzieleni w wymiarze widzialnym, ludzkim. Każdy, kto choć troszkę na lekcjach religii czy gdzie indziej usłyszał o protestantach czy prawosławnych, wie, że poza podobieństwami są też między nami różnice. Jak te różnice najprościej pokazać? Do tego od wieków w Kościele służyły trzy kryteria: wiara, sakramenty i papiestwo. Jak ktoś odrzuca jeden z tych trzech elementów, nie na[1]leży do Kościoła Katolickiego. Ale nie oznacza to od razu, że jest poza Kościołem! Bo pamiętajmy, że te 3 wyznaczniki mówią o jedności zewnętrznej. Natomiast wewnętrzna jedność Kościoła ciągle trwa i jest nienaruszona.

Może to wszystko troszkę zawiłe, ale na pocieszenie dodam, że to chyba najtrudniejszy moment tej konferencji – teraz będzie już tylko „z górki”.

JAKIE ZADANIE WYNIKA DLA NAS Z DARU JEDNOŚCI KOŚCIOŁA?

Wydaje mi się, że wielu z Was już się domyśla, co może dla nas wynikać z daru jedności Kościoła. Jest on wprawdzie jeden w swojej cząstce niewidzialnej, ale zewnętrznie jest podzielony. Naszym zadaniem jest troszczyć się o widzialną zewnętrzną jedność Kościoła. Ruch, który dąży do takiej jedności Kościoła, nazywamy ekumenizmem [od greckiego oikumene – „cała zamieszkana ziemia”]. Szczególnie możemy o nim usłyszeć w czasie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, który ma stałą datę: trwa on w dniach 18-25 stycznia każdego roku. Tydzień ten jest też po prostu nazywany Tygodniem Ekumenicznym.

To jednak nie oznacza, że tylko w tym jednym tygodniu powinniśmy dbać o widzialną jedność Kościoła. Jedność ta jest przecież szczególnym pragnieniem Jezusa, o którym mówił do swoich uczniów w czasie Ostatniej Wieczerzy. Prosił wtedy Ojca, „aby wszyscy stanowili jedno” (J 17,21). Dlatego warto do swojej codziennej modlitwy dodawać prośbę, aby Kościół był na nowo zjednoczony.

Ktoś może pomyśleć, czy da się coś jeszcze zrobić poza modlitwą o jedność wszystkich chrześcijan? Czy może powinniśmy nakłonić inne wyznania chrześcijańskie, aby coś zmieniły w swoim nauczaniu, w swoich praktykach? A może to my – katolicy – powinniśmy milczeć o pewnych sprawach, aby bardziej zbliżyć się do innych wyznań? Właśnie nie na tym polega ekumenizm! Celem ekumenizmu, celem dążenia do jedności chrześcijan, jest odnalezienie tej jedności, ale jednocześnie zachowanie różnorodności. I jak dokładnie taka jedność ma wyglądać – tego już nie potrafimy powiedzieć; naszym zadaniem jest po prostu ciągle prosić Boga o zjednoczenie chrześcijan.

Temat jedności Kościoła można by podsumować pięknym zdaniem z Konstytucji Soborowej Gaudium et spes (nr 92): „Silniejsze jest to, co wiernych łączy, niż to, co ich dzieli: niechaj w sprawach koniecznych panuje jedność, w wątpliwych – wolność, we wszystkich zaś miłość”.

CO TO ZNACZY, ŻE KOŚCIÓŁ JEST POWSZECHNY?

Myślę, że powszechność Kościoła to już cecha (przymiot) prostsza do zrozumienia.

Powszechność oznacza uniwersalność, całkowitość, zupełność. Co ciekawe, można też zamiennie zamiast „powszechność” mówić „katolickość” – ale nie w znaczeniu innego wyznania, ale właśnie jako cecha Kościoła Chrystusowego. Greckie katolikos znaczy tyle co „odnoszący się do wszystkiego”, czyli mówiąc nieco inaczej: powszechny.

Powszechność, podobnie jak przedtem jedność, trzeba znowu rozumieć na dwa sposoby:

1) Powszechność wewnętrzna: oznacza, że Kościół jest wyposażony w pełnię środków zbawienia, w pełnię łaski i prawdy. Dodajmy od razu, że jeśli o tym wiemy, to nie powinniśmy szukać pomocy gdzie indziej, poza Kościołem, np. w innych religiach. Jeśli chrześcijanin zagłębia się w inne tradycje religijne i próbuje z nich czerpać siły, to najwidoczniej jeszcze nie odkrył głębi i piękna swojej wiary, jeszcze nie zrozumiał, że pełnia łaski i prawdy jest właśnie w Kościele Chrystusowym, do którego należy od chrztu świętego.

2) Powszechność zewnętrzna z kolei tyczy się misji Kościoła: Kościół jest posłany do wszystkich ludzi wszystkich czasów, aby głosić dobrą nowinę o Jezusie Chrystusie. Spełnia wolę swojego Założyciela, który przecież pragnie zbawienia wszystkich ludzi. Kościół jest – można to tak obrazowo ująć – narzędziem w rękach Jezusa, dzięki któremu chce On zbawić wszystkich ludzi.

I jeszcze trochę o misyjności Kościoła. Nie jest ona wymysłem księży, biskupów czy papieża – ale zapał misyjny jest obecny w Kościele z woli Jego Założyciela, Chrystusa. Mówił przecież do swoich uczniów: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28,19). To jest fundamentalne stwierdzenie, bo wnioskujemy z tego, że Kościół jest misyjny ze swojej natury! Inaczej mówiąc: nie wystarczy tylko być w Kościele i cieszyć się swoją wiarą. I tu już przechodzimy do zadania.

JAKIE ZADANIE WYNIKA DLA NAS Z POWSZECHNOŚCI KOŚCIOŁA?

Jeżeli Kościół jest z natury misyjny, to nie wystarczy, że ja, jako jego członek, po prostu rozwijam swoją wiarę i zbliżam się do Boga. Moim zadaniem jest przekazywać dalej wiarę, którą otrzymałem na chrzcie świętym, żeby też inni ludzie mogli dojść do zbawienia. Podkreśla to często w swoim nauczaniu papież Franciszek: uczeń Chrystusa to z zasady też uczeń-misjonarz. Ktoś, kto zakochał się w Bogu i doświadczył jak piękne jest życie z Nim, nie potrafi inaczej, jak opowiedzieć innym o swoim doświadczeniu, głosić wiarę i w ten sposób budować też wiarę u innych ludzi.

Trzeba w tym temacie uważać na pewną pokusę: ktoś może myśleć, że misje to tylko dla wielkich, odważnych chrześcijan, którzy mimo niebezpieczeństw udają się w odległe strony świata i tam głoszą Chrystusa. Człowiek z takim myśleniem łatwo wtedy zwalnia się z bycia uczniem- -misjonarzem. Ale to rozumienie misji to tylko jedno z trzech sposobów jej rozumienia, a warto spojrzeć szerzej – na 3 możliwe wymiary ewangelizacji (za: Jan Paweł II, Redemptoris missio, 1991).

1) Pierwszy z nich to właśnie ten przed chwilą podany, czyli „klasyczna” wersja ewangelizacji – można ją nazwać ewangelizacją misyjną. Chodzi o głoszenie Chrystusa iJego Ewangelii tam, gdzie one nie są jeszcze znane, albo gdzie brakuje jeszcze wystarczająco dojrzałych wspólnot chrześcijańskich.

2) Druga forma ewangelizacji to duszpasterska troska o tych, którzy już uwierzyli w Jezusa. Można tę formę nazwać ewangelizacją pastoralną. Ma ona miejsce tam, gdzie wiara jest mocno zakorzeniona, Kościół ma odpowiednie i solidne struktury, a wierzący głoszą swoją wiarę słowem i przykładem życia.

3) Trzecia forma ewangelizacji to tzw. ewangelizacja wtórna (reewangelizacja). Ma ona miejsce tam, gdzie całe grupy ochrzczonych utraciły sens żywej wiary albo wprost nie uważają się już za chrześcijan, mimo że są np. ochrzczeni.

Trzeba przyznać, że pierwszą z powyższych form ciężko jest praktykować wszystkim wierzącym. Ale już druga i trzecia są nam bardzo bliskie i pokazują, że uczniem-misjonarzem powinienem być także w moim codziennym środowisku.

Zakończenie

W tej konferencji spróbowaliśmy przyjrzeć się bliżej 2 przymiotom (cechom charakterystycznym) Kościoła, jakimi są jedność i powszechność. Obydwa pokazują, że Kościół można zrozumieć dopiero wtedy, gdy weźmiemy pod uwagę nie tylko rzeczywistość widzialną, ludzką – ale też tę niewidzialną, Boską.

Prośmy Boga, abyśmy wiernie i wytrwale pełnili zadania, które wynikają z obdarowania nas darami jedności i powszechności: abyśmy modlili się o jedność chrześcijan, a także byli uczniami-misjonarzami w codzienności naszego życia wiarą.

Środa – 16.08.2023

Konferencja II: Wierzę w święty Kościół

ks. Adam Rogalski

Proponowana aktywność

Proponuję, aby prowadzący poprosił Siostry i Braci o pierwsze skojarzenia ze stwierdzeniem: „Świętość Kościoła”. Chodzi o fakty, osoby, wydarzenia… po prostu o pierwsze skojarzenia.

Poprośmy, aby osoby idące najbliżej i chętne powiedziały o swoich skojarzeniach (Bóg, JP II, Matka Teresa, Komunia, spowiedź, moja babcia… to oczywiście przykładowe skojarzenia, które mogą się pojawić). Zapamiętajmy je.

A teraz drugie skojarzenia. Tym razem ze zdaniem: „Kościół jest grzeszny”. Jakie tutaj są skojarzenia (Judasz, odejścia księży, inkwizycja, pedofilia, pokuta…).

Podsumowanie

Zestawiamy te dwie przeciwne sobie rzeczywistości, bo obydwie są obecne w Kościele, z obydwiema się spotykamy. Nie sposób wyznawać w każdą niedzielę „Wierzę w święty Kościół”, równocześnie nie rozumiejąc należycie kwestii grzechu. To inaczej niż pokazywanie piękna obrazów Caravaggio i rzeźb Michała Anioła. Tutaj raczej nie będziemy opowiadali o pięknie i brzydocie zarazem. Co najwyżej ktoś, na nasz zachwyt nad pięknem, może odpowiedzieć: „a mnie się nie podoba”. Ma do tego prawo.

Gdy wyznajemy wiarę w świętość Kościoła, to poniekąd w tle pojawia się prawda o jego grzeszności. Oczywiście, nie wyznajemy tej prawdy w zdaniu „wierzę w święty i grzeszny Kościół”. Wyznajemy wiarę w świętość Kościoła. Jego grzeszność jest tymczasem naszym doświadczeniem, czasami zarzutem, oskarżeniem, wobec którego musimy stanąć czy za które niejednokrotnie musimy przeprosić.

Przykład papieża Jana Pawła II w Roku Jubileuszowym

Młodzi nie pamiętają, ale w roku Wielkiego Jubileuszu, w roku 2000 (w 1 niedzielę Wielkiego Postu, 12 marca 2000 r.) starszy już Papież klęczał oparty o pastorał, po wymienieniu win Kościoła modlił się: „Nawet jeśli sami nie ponosimy winy za grzechy przeszłości, bierzemy na siebie ciężar win popełnionych przez naszych przodków. Kościół wyznaje też winy naszych współczesnych wyznawców, za które czuje się odpowiedzialny”. (pełny tekst modlitwy: https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/ modlitwy/wyznanie_12032000.html)

Potrafił stanąć wobec grzeszności, ponieważ wierzył, że Kościół jest święty. Wierzył i rozumiał tę prawdę. Ten sam Jan Paweł II przez kilka lat (1991–1995) wygłosił szereg katechez o Kościele. Co ciekawe, katechezę o świętości Kościoła utkał niemalże z samych cytatów biblijnych, z tego, co mówi do nas Bóg. (Chodzi o katechezę z 12.02.1992, Wierzę w Kościół, Watykan, s. 111-114. Dla zainteresowanych skan z książki jest http://nspjraciborz.pl/JP2.pdf)

Ojciec Święty nie podaje żadnych logicznych, moralnych argumentów, przykładów. Mówi tylko to, co mówi w swoim Słowie sam Bóg – ten, który ustanowił Kościół.

Nie sposób w czasie naszych rekolekcji w drodze sięgnąć po tę katechezę – wymaga ona wysłuchania w skupieniu, a najlepiej wyszukania wielu fragmentów ze Starego i Nowego Testamentu.

Jednak nie możemy nie słuchać tego, co mówi Bóg. Teraz w drodze kilka najważniejszych fragmentów, a na zakończenie katechezy otrzymacie kartkę z kilkoma cytatami z Pisma Świętego. Będę prosił, aby najlepiej przy wieczornej modlitwie, na wieczornym nabożeństwie przeczytać je, nakarmić się tym słowem. Przeczytajcie, proszę, raz i drugi. Czytajcie z długopisem w ręku. Jeśli będzie coś dla Ciebie szczególnie ważnego, podkreśl to. Jeśli będzie coś, co Cię szczególnie uderzyło i chcesz to zabrać ze sobą, to zrób wykrzyknik. Gdy będzie coś trudnego, niezrozumiałego – znak zapytania. To zadanie na wieczór. Tymczasem…

Posłuchajmy Słowa Bożego

Musimy tutaj zacząć od tekstów Starego Testamentu, bo przecież Izrael, o którym mówimy „Naród wybrany” jest jakąś zapowiedzią „nowego Narodu wybranego” – „Ludu Bożego”, czyli Kościoła. U początku stoi ten sam Bóg, który najpierw objawia swoją absolutną świętość.

Przy powołaniu Izajasza prorok ma wizję (Iz 6,1-3): „…ujrzałem mojego Pana siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie. Kraj Jego szaty wypełniał świątynię. Nad Nim unosiły się serafiny. Każdy miał po sześć skrzydeł: dwoma zasłaniał sobie twarz dwoma zasłaniał swoje nogi, a dwoma unosił się w górze. I wołał jeden do drugiego: „Święty, Święty, Święty PAN, Bóg Zastępów! Cała ziemia jest pełna Jego chwały!”.

Wiemy już zapewne, że trzykrotnie powtórzone słowo „święty” oznacza najwyższą formę – najświętszy, absolutnie święty.

Pomimo tego, że prorok uświadamia sobie, że jest grzeszny i mówi (Iz 6,5): „Biada mi! Jestem zgubiony, bo jestem człowiekiem o nieczystych wargach i mieszkam wśród ludu o nieczystych wargach, a Króla, PANA Zastępów, widziały moje oczy.”

Bóg pozwala jednak, aby człowiek stawał przed Bogiem, gdyż sam oczyszcza żarem ognia jego wargi.

„Wówczas przyleciał do mnie jeden z serafinów, trzymał on w ręku rozżarzony węgiel, który wziął szczypcami z ołtarza i dotknął moich ust, mówiąc: „Oto dotknęło to warg twoich i zmazana jest twoja wina, twój grzech odpuszczony”.

Z chwilą zawarcia przymierza Boga z Narodem wybranym Bóg mówi (Kpł 19,2): „Przemów do wszystkich Izraelitów: «Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty, PAN, Bóg wasz!”

Aktualność tego polecenia potwierdzi św. Piotr (1 P 1,15-16): „W całym swym postępowaniu stańcie się świętymi na wzór Świętego, który was powołał. Jest bowiem napisane: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty.”

O tej świętości, która jest zarazem darem i zadaniem, pisze chętnie św. Jan. Kościół nazywa Oblubienicą Baranka – Chrystusa (por. Ap 21,9), który obmył swoją Krwią (por Ap 1,5-6). Świętość Kościołowi zatem wysłużył Chrystus. Świętość jest darem dla Kościoła.

I jeszcze jeden wymowny tekst św. Jana (1 J 3,1-3): „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się podobnie jak On jest święty.”

I aby nie było wątpliwości – św. Paweł z listu do Efezjan (1,4-6): „W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. W Nim mamy odkupienie przez Jego krew – odpuszczenie występków, według bogactwa Jego łaski.”

Siostry i Bracia, które z tych Słów Boga nas dotyka?

Kościół jest święty, bo Bóg jest po trzykroć Święty. Kościół jest święty, bo Bóg jest w nim obecny – Gdzie dwaj albo trzej… tam ja jestem pośród nich – mówi Chrystus (por. Mt 18,20). Ja jestem z wami aż do skończenia świata – obiecał Chrystus (por. Mt 28,20).

Wierzymy w to? Chrystus obecny w Kościele jest gwarantem jego świętości.

Co zatem ze złem i grzechem?

Pamiętacie przypowieść o pszenicy i kąkolu (Mt 13,24-30)? Cenna pszenica, z której można wypiec chleb na Eucharystię i zasiany przez Złego chwast. (Może idąc przez pola na pielgrzymce, będzie można zaobserwować taki obraz). Można by wtargnąć na pole i powyrywać chwast, ale Chrystus mówi: „pozwólcie obojgu rosnąć aż do żniwa”.

Tak robią rolnicy. W takiej duchowej sytuacji żyjemy.

Co to dla nas znaczy?

Pierwsze praktyczne zastosowanie – liturgiczne: zwrócenie uwagi na hymn Sanctus, w którym wkładamy w nasze usta uwielbienie Serafinów z księgi Izajasza lub z wizji Apokalipsy (Ap 4,8). Eucharystia to przedsmak nieba, to źródło świętości. Spróbujmy wtedy przypomnieć sobie, że stajemy wobec Najświętszego, jako powołani do świętości.

Drugie zastosowanie – ważniejsze.

Zachęta do pracy nad sobą, do uświęcania się, do walki z grzechem, chociażby miało to trwać całe życie. „Dar świętości, którego Bóg udziela Kościołowi, nie tworzy w Kościele jakiegoś stanu bezgrzeszności, lecz zdolność do uświęcania” (bp Andrzej Czaja, Dogmatyka, T 2, Traktat o Kościele, s. 462). Trzeba to rozumieć na dwa sposoby: Kościół ma wszystko, co potrzebne do uświęcania się, zwłaszcza sakramenty. Oznacza to również, że my mamy zdolność, chcemy się uświęcać, podejmujemy pracę nad sobą (co też jest darem Boga, bo to On „jest sprawcą wszelkiego chcenia i działania” (por. Flp 2,13).

A zatem: czy nie trwamy czasami w grzechu? Czy na niego odpowiednio reagujemy? Co jest w moim życiu normą a co wyjątkiem? Czy normą jest stan łaski uświęcającej? A grzech wyjątkiem? A może odwrotnie: grzech to stan najczęstszy, a wyjątki robimy na święta? (ks. Franciszek Blachnicki mówił obrazowo o tym, że ropucha żyje zasadniczo w błocie, tylko czasami wyskakuje na powierzchnię, aby zrobić oddech… Zachęcał młodych: nie żyjmy jak ropuchy).

Wróćmy do naszych pierwszych skojarzeń na temat świętości i grzeszności Kościoła. Z jakiegoś powodu te skojarzenia pojawiły się w naszej myśli (można wypowiedziane skojarzenia ponownie wymienić). Świętość Kościoła jest darem od Boga, ale i zadaniem dla nas.

Anegdota o św. Matce Teresie

W 1979 roku Matka Teresa z Kalkuty pojechała do Oslo, aby odebrać Pokojową Nagrodę Nobla, którą została uhonorowana za wieloletnie działania w walce z biedą i cierpieniem.

W drodze powrotnej zatrzymała się w Rzymie, w skromnym domu Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości. Na dziedzińcu czekały na nią tłumy dziennikarzy pragnących przeprowadzić z nią wywiad. Matka Teresa przyjęła ich wszystkich jak swoje umiłowane dzieci, wsuwając każdemu z nich do ręki cudowny medalik Niepokalanego Poczęcia. W trakcie spotkania jeden z dziennikarzy zadał jej nieco prowokacyjne pytanie.

„Matko Tereso, niedługo skończy Matka siedemdziesiąt lat. Po śmierci Matki świat zapewne szybko stanie się z powrotem taki, jak przedtem. Czy te wszystkie starania i wysiłki, które Matka z takim zapałem podejmuje od lat, mają w ogóle jakiś sens, czy mogą cokolwiek zmienić?” – zapytał.

Słysząc tak sformułowane pytanie, można się nieco obruszyć lub poczuć dotkniętym. Jednak twarz Matki Teresy rozpromienił pogodny uśmiech, jak gdyby ktoś ją czule przytulił. Spoglądając w stronę dziennikarza, odpowiedziała: „Nigdy nie myślałam, że mogę zmienić świat! Starałam się jedynie być kroplą czystej, przejrzystej wody, w której mogłaby znaleźć swe odbicie cała miłość, którą Bóg nas obdarował. Czy Pana zdaniem to mało?”.

Zaskoczony dziennikarz nie wiedział, co odpowiedzieć. Także pozostali otaczający Matkę Teresę dziennikarze stali w milczeniu, kontemplując w myśli jej wypowiedź i czekając w napięciu na rozwinięcie tej pięknej metafory.

Po chwili skupienia Matka Teresa ponownie zwróciła wzrok w stronę dziennikarza i, uśmiechając się z życzliwością, powiedziała: „Niech Pan też spróbuje być taką kroplą czystej, przejrzystej wody. Będzie nas dwoje. Czy jest Pan żonaty?”.

Kiedy dziennikarz potwierdził, Matka Teresa zaproponowała, by o to samo poprosił żonę. „W ten sposób będzie nas troje. A czy ma Pan dzieci?”. Kiedy ten odparł, że trójkę, zachęciła, by zaproponował to również im, a wtedy będzie już sześć osób…”. (Źródło: https://pl.aleteia.org/2016/09/14/zaskakujace-pytanie-dziennikarza-i-doskonalariposta-matki-teresy)