Piątek
Piątek – 16.08.2024
Konferencja I:
Czułe oblicze Kościoła w nauczaniu papieża Franciszka
Od początku swojego pontyfikatu papież Franciszek ukazuje nam oblicze Kościoła, który jak matka czule przytula swoje dzieci do swego serca. Szczególne miejsce w sercu tej Matki posiadają ubodzy, poranieni, chorzy, zgnębieni na duchu, odrzuceni, przesunięci na margines życia. Słowa papieża Franciszka zawarte w Encyklice Evangelii Gaudium w pkt. 49: „Wolę raczej Kościół poturbowany, poraniony i brudny, bo wyszedł na ulice, niż Kościół chory z powodu zamknięcia się i wygody z przywiązania do własnego bezpieczeństwa”, pokazują jak ważne jest dla Papieża, aby dla każdego człowieka było miejsce w Kościele. Kościół, niczym matka wobec swoich dzieci, nie może się przejmować tym, że się pobrudzi czy zostanie poturbowany, gdy spieszy im z pomocą. Podobnie jak nasze mamy nie przejmowały się tym, że się pobrudzą nami, gdy wracaliśmy z podwórka brudni czy z raną po jakimś upadku. Przytulały nas, nie patrząc czy ich ubranie się pobrudzi. Drugim znamiennym znakiem ukazywania tego czułego oblicza Kościoła jest imię papieża. Przyjmując imię „Franciszek”, zwraca naszą uwagę na wymiar ubóstwa, które odsłania Kościołowi to, co jest najważniejsze w życiu każdego chrześcijanina. Tak jak św. Franciszek, gdy pozbył się całkowicie swojego bogactwa i życia w dostatkach, zobaczył, co jest najważniejsze w życiu. W cytowanej już Encyklice Evangelii Gaudium w pkt. 198 Papież pisze: „Dla Kościoła opcja na rzecz ubogich jest bardziej kategorią teologiczną niż kulturową, socjologiczną, polityczną czy filozoficzną. Bóg użycza im swego pierwszego miłosierdzia. Ta Boża preferencja ma konsekwencje w życiu wiary wszystkich chrześcijan, wezwanych do tego, by mieć te same uczucia co Jezus”. To szczególne miejsce „ubogich” w Kościele nie pomniejsza tych, którzy są zdrowi i nie potrzebują takiej konkretnej pomocy. Choć każdy z nas w jakiś sposób jest poraniony, bo przecież skutki grzechu pierworodnego działają w naszym życiu. Czułe oblicze Kościoła – Matki okazuje czułe oblicze Boga Ojca wobec każdego człowieka.
Mówiąc o ubogich, Papież zwraca naszą uwagę na Ewangelię w redakcji św. Mateusza, szczególnie na rozdział 25, w którym bardzo mocno wybrzmiewa utożsamienie się Jezusa z ubogimi: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Ubogi to każdy człowiek, który doznał jakiejś niesprawiedliwości, cierpienia. Papież zauważa, że „dzięki własnym cierpieniom znają Chrystusa cierpiącego” (EG pkt. 198). I w ten sposób mogą nas ewangelizować, wzywając do niesienia miłosierdzia przez członków wspólnoty Kościoła. W Adhortacji Gaudete et Exsultate (o powołaniu do świętości) Papież zauważa, iż postawa miłosierdzia jest najlepszym sprawdzianem naszej wiary i modlitwy: „Najlepszym sposobem na rozeznanie, czy nasza droga modlitwy jest autentyczna, będzie zobaczenie, na ile nasze życie przekształca się w świetle miłosierdzia” (GE 105). Zatem Kościół jest też powołany do tego, aby przez miłosierdzie ukazywać obecność Boga. Oczywiście pierwszym miejscem ukazywania żywej obecności Pana są sakramenty i słowo Boże. W pkt. 107 cytowanej już Adhortacji czytamy: „Kto naprawdę chce swoim życiem oddać chwałę Bogu, kto naprawdę pragnie się uświęcić, aby jego życie oddawało cześć Świętemu, jest powołany do umartwienia się, poświęcenia i trudzenia się, starając się żyć uczynkami miłosierdzia…” i druga myśl: „Lecz On się uniża i posługuje się nami, tobą i mną, abyśmy byli Jego miłością i Jego współczuciem w świecie, pomimo naszych grzechów, mimo naszych nędz i wad” (GE 107).
Szczególnym sposobem ukazywania tego czułego oblicza Kościoła jest według papieża Franciszka braterstwo. W Encyklice Fratelli Tutti, idąc za św. Franciszkiem, definiuje braterstwo jako miłość „swego brata będącego daleko od niego, jak gdyby był z nim” (FT 1). Tak rozumiane braterstwo otwiera nas na każdego człowieka niezależnie od tego, czy jest blisko czy daleko, czy jesteśmy powiązani więzami rodzinnymi, duchowymi czy kulturowymi, czy też nie. Tak rozumiane braterstwo św. Franciszek zalecał swoim braciom, którzy wyruszali na misje, by głosić Chrystusa wszystkim narodom. Ewangelicznym obrazem braterstwa dla papieża Franciszka jest przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie z Ewangelii w redakcji św. Łukasza. Rozważając tę przypowieść, Papież ukazuje kilka wymiarów braterstwa.
Pierwszym wymiarem jest dar z siebie. Oznacza, że „człowiek jest tak stworzony, że się nie spełnia, nie rozwija i nie może znaleźć swej pełni inaczej, jak tylko przez szczery dar z siebie samego” (FT 87). Czynienie daru z siebie wobec drugich najpełniej pokazuje nasze człowieczeństwo. Proegzystencja leży w naturze człowieka. „Być dla” to także chrześcijańska wizja człowieka.
Drugim wymiarem jest solidarność. Rozumiana przez papieża Franciszka jako cnota moralna i postawa społeczna. Wyraża się ona w służbie, która ma różne formy przejmowania odpowiedzialności za innych. To przejmowanie odpowiedzialności to troska o tych, którzy są słabi i chorzy i potrzebują naszej obecności i konkretnej pomocy.
Trzecim wymiarem jest czułość. Według Papieża jest to konkretna i bliska miłość, która pochodzi od serca i kieruje się w stronę rąk, oczu, uszu. To droga prowadząca do konkretnych postaw wynikających z miłości.
Czwartym wymiarem jest miłosierdzie. Miłosierdzie odgrywa kluczową rolę w budowaniu międzyludzkiego braterstwa. Sama sprawiedliwość, zdaniem Franciszka, nie wystarczy. „Miłosierdzie jest ważne, a wręcz niezbędne do tego, by w relacjach między ludźmi zaistniało braterstwo. Sama miara sprawiedliwości nie wystarczy. Poprzez miłosierdzie i przebaczenie Bóg wykracza poza sprawiedliwość, wypełnia ją i przekracza w zbawczym dziele, które pozwala doświadczyć miłości będącej fundamentem prawdziwej sprawiedliwości.” Doświadczenie miłosierdzia sprawia, że ja sam najpierw doświadczam ogromu miłości, zrozumienia, przebaczenia, uzdrowienia z własnej biedy i grzechu. I gdy to wszystko Bóg wobec mnie ogarnia miłosierdziem, dopiero wtedy potrafię z prawdziwą miłością i czułością podejść do bliźniego. Każdy z nas potrzebuje miłosierdzia, bo bez niego niemożliwe jest braterstwo, ponieważ nie zrozumiem w moim bracie przestrzeni jego słabości a nawet grzechu.
Piątym wymiarem braterstwa jest peryferyjność. Zadanie stojące przed wierzącymi Papież definiuje następująco: „Trzeba więc wyjść, doświadczyć naszego namaszczenia, jego mocy i jego odkupieńczej skuteczności: na «peryferiach», tam, gdzie jest cierpienie, rozlew krwi, ślepota, która chce widzieć, gdzie są więźniowie tak wielu złych panów” (Hom. 28.03.2013). Peryferyjność to nie tylko bieda materialna czy rażący brak sprawiedliwości, to także przestrzenie ludzkiego ducha, zwłaszcza gdy jest zaniedbany i zasiedlony przez grzech. Papież bardzo mocno podkreśla, że Kościół nie może być bierny. Namaszczenie, które otrzymaliśmy od Boga to dar, który musi być zaniesiony do innych. Między innymi w tym namaszczeniu niesiemy dar braterstwa. Wyciągnąć kogoś z bagna zła, przywrócić komuś godność, okazać szacunek, podać kubek wody, uśmiechnąć się, odwiedzić w więzieniu – to właśnie jest przywracanie wiary w Boga, który mnie biednego nie zostawił, a okazał mi swoje czułe oblicze przez Jego dobre dziecko, ale także przywracanie wiary w człowieka, który pokazuje mi, że można inaczej, lepiej, że można kochać i nic za to nie chcieć.
Czułe oblicze Kościoła to nie program socjalny czy filozoficzny, ale to jedno z zadań Kościoła. Wynika ono wprost z kerygmatu, z Ewangelii. Można powiedzieć, że życie Ewangelią to nieustanne ukazywanie oblicza Boga pełnego czułości. Kiedy czytamy Pismo święte, możemy zauważyć, jak bardzo Pan Bóg pragnie, by ludzie wierzący w Niego, a więc kochający Go i doświadczający Jego miłości, Jego darów innym ukazywali to czułe oblicze Boga. Kto wie, może tego nam dzisiaj brakuje, skoro stajemy się nieczytelni dla świata?
Piątek – 16.08.2024
Konferencja II:
Przeżywanie choroby, cierpienia we wspólnocie Kościoła
Kiedy czytamy Ewangelię, zauważamy, że osoby chore, cierpiące, przeżywające kryzysy mają szczególne miejsce w sercu Pana Jezusa. Jezus chodząc po ziemi, nauczał o Królestwie Bożym i również leczył wszelkie choroby i słabości, pokazując w ten sposób swoje Bóstwo, ale także miłosierne oblicze Boga Ojca: „Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości” (Mt 9, 35). Aby jeszcze bardziej podkreślić znaczenie troski o tych „najmniejszych” dotkniętych chorobą, słabością czy jakimkolwiek cierpieniem, Pan Jezus utożsamił się z każdym „maluczkim” tego świata: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Zanim tę troskę o najmniejszych tego świata Pan Jezus na stałe przekazał Kościołowi – a wiec swoim uczniom, za każdym razem, gdy wysyłał uczniów na głoszenie Ewangelii, przekazywał im moc do uzdrawiania chorych i cierpiących jakakolwiek biedę: „Idźcie i głoście: Bliskie jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy” (Mt 10, 7-8). Wstępując zaś do nieba, przekazuje Kościołowi misję głoszenia Ewangelii wszelkiemu stworzeniu, ale też i troski o chorych, cierpiących, samotnych, obolałych życiowo. Apostołowie – jak piszą Synoptycy – podjęli to zadanie i wymiar czynnego miłosierdzia na stałe zagościł w strukturze Kościoła. Ślady tego znajdujemy zarówno w Dziejach Apostolskich, jak i w świadectwach Ojców Kościoła. Gdy Szaweł przeżywał swoje nawrócenie i po spotkaniu z Chrystusem Zmartwychwstałym stracił wzrok, to właśnie we wspólnocie Kościoła dochodził do siebie. Okazywanie pomocy bliźniemu to posługa miłosierdzia.
Ta misja nieprzerwanie trwa i w dzisiejszym Kościele. Niesienie Ewangelii wiąże się nieodzownie z posługą miłosierdzia, która jest czymś więcej niż tylko dziełem charytatywnym. Charytatywność ogranicza się do niesienia pomocy w wymiarze ludzkim, natomiast posługa miłosierdzia – zakładając charytatywność – objawia miłość Boga. Do konkretnej biedy człowieka zaprasza Boga. Znamienne są słowa szwajcarskiej pani psychoterapeutki, które przytoczył kiedyś w Seminarium ks. Krzysztof Grzywocz na jednej z konferencji ascetycznych; opowiedział nam, klerykom, o spotkaniu z tą psychoterapeutką, która powiedziała, że księża katoliccy robią „dobrą robotę” w konfesjonale, ponieważ oprócz wysłuchania dają jeszcze uzdrowienie w postaci łaski uzdrowienia płynącej z Sakramentu Pokuty i Pojednania. Te słowa możemy śmiało odnieść także do posługi miłosierdzia. Ponieważ wszystko, co dzieje się dobrego, pełnego miłosierdzia w Kościele zakłada obecność Boga.
Istotnym wymiarem posługi miłosierdzia jest towarzyszenie ludziom przeżywającym swoje cierpienie, chorobę. Dlatego wspólnota Kościoła ma tu ogromne znaczenie. Choć człowiek przeżywając cierpienie, chorobę, stratę, żałobę musi się z tym zmierzyć sam, nikt za niego nie wykona tej pracy, to wspólnota jest dla niego jak „poręcz”, której trzymając się, może iść dalej. Spotkanie pomocnej dłoni w cierpieniu, chorobie jest ogromnym darem budzącym nadzieję, a czynione przez wspólnotę Kościoła pozwala doświadczyć czułej obecności Boga. W tej drodze zmagania się z cierpieniem, chorobą, stratą, śmiercią Kościół posiada środki, które pozwalają człowiekowi przeżyć trudne chwile jego życia i wyprowadzić z nich nawet dobro. Kiedy czytamy historie ludzkie opisywane przez kapelanów szpitalnych czy pracujących w hospicjach, widzimy jak wielkie cuda dokonują się w sercach ludzi. Czasami będzie to uzdrowienie z choroby, a czasami cierpienie członka rodziny zmienia całą rodzinę. Wielu chorych na łóżkach szpitalnych przeżywa swoje nawrócenie. Wielu zgnębionych na duchu doznaje światła i pociechy. W wielu przypadkach właśnie wspólnota Kościoła staje się najbliższą rodziną pozwalającą stanąć człowiekowi na nogi i rozpocząć „nowe życie”, ot choćby wspomnieć tu Dom Samotnej Matki czy wspólnotę „Sychar”.
Każdy z nas doświadcza różnych trudności, cierpień, zmagań i wiemy, że w takich przypadkach najgorsza jest samotność. Wspólnota Kościoła w tych sytuacjach dostarcza pomoc dwutorowo. Z jednej strony jest obecność człowieka, który po prostu jest przy mnie i czuję jego bezinteresowną miłość – to jest ogromnie wyzwalające doświadczenie, a z drugiej strony niesie obecność Boga, który w tych chwilach, kiedy sami musimy się zmierzyć z danym cierpieniem, nie zostawia mnie samego. Tylko On może to uczynić, bo wchodząc w serce człowieka, niesie łaskę uzdrowienia. Jakby od środka balsamuje rany, które niesie jakiekolwiek cierpienie, strata, ból. Pięknie o tym mówią Psalmy, z jednej strony pokazujące ból i cierpienie, zmaganie człowieka, a z drugiej cichą a jakże skuteczną interwencję Boga. Wspólnota Kościoła uczy jeszcze jednej ważnej umiejętności wiary i zawierzenia Bogu, także wtedy, gdy jest cierpienie, ból i strata.
Środkami, którymi posługuje się Kościół w spełnianiu posługi miłosierdzia są: modlitwa, sakrament namszczenia chorych, Eucharystia, spowiedź, a także działalność Caritasu, świetlic socjoterapeutycznych, Domów Pomocy, Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych, Ośrodków terapeutycznych i wiele jeszcze innych aktywności, które służą człowiekowi, troszcząc się o jego ciało i duszę.
Na koniec tych rozważań chciałbym zacytować śp. ks. Twardowskiego: „Kiedy Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno”. Niech te słowa pomagają nam w trudnych chwilach naszego życia zawierzyć Bogu.